Pasztetowa

Tak, tak, tak. Dobrze widzicie. To nie jest kolejny prima aprillisowy żart. Zapraszam Was dzisiaj na pasztetową, pyszną, do złudzenia przypominającą tą prawdziwą.
Przyznać się, kto z Was za bajtla zajadał się pasztetową? Ja bardzo lubiłam świeży chlebek z jej udziałem. 🙂 Niestety nie jest żadną tajemnicą, że kupne pasty “ala pasztetowa”, a szczególnie ich skład pozostawiają wiele do życzenia. Nie dość, że większość jest drobiowa (córa nie może drobiu), z domieszką mięsa wieprzowego, to jeszcze nie nadaje się dla osób będących na diecie bezglutenowej. O jakości wykorzystanego mięsa, proporcji tłuszczu i soli nawet nie wspominam.
Ostatnio nałogowo przygotowuję różne pasty na chleb i testuję kilka (no dobra… kilkanaście) gotowych, kupnych past i smalczyków wegańskich, ale o tym w przyszłym tygodniu. Przepisy na pasty też będę Wam dawkować, żeby Was nie zanudzać codziennie pastą. Różnorodność musi być zachowana.
Pamiętacie jak pisałam o książce Atelier Smaku? (Jeśli nie to zapraszam tu).
Przeglądając książkę od razu wypisałam sobie 10 przepisów, które muszę już teraz, zaraz wypróbować (przemawiał za tym też fakt, że większość produktów miałam w domu).
Jedną pozycją z tej dziesiątki była właśnie pasztetowa, a właściwie pasta a’la pasztetowa. Chcecie wiedzieć jak ją przygotować? Zapraszam
Pasztetowa
Składniki:
- 1 kostka wędzonego tofu (u mnie Polsoja)
- 1 szklanka ugotowanej ciecierzycy
- 100 ml oleju kokosowego
- 50 ml oliwy z oliwek
- 3 łyżeczki majeranku
- 1 łyżeczka cząbru (jeśli nie macie, to dodajcie po prostu więcej majeranku)
- niecała łyżeczka gałki muszkatołowej
- 2 łyżki bezglutenowego sosu sojowego
- sól i pieprz
Sposób przygotowania:
Wszystko razem dokładnie zblenderować na gładką masę. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Przechowywać w zamkniętym słoiczku w lodówce około tygodnia.
Uwaga: Nie przesadzajcie z przyprawami, Wasza pasztetowa z każdym dniem będzie miała bardziej intensywny smak. 🙂
Pastę możecie jeść po prostu rozsmarowaną na chlebie, z plasterkiem kiszonego ogórka lub plastrem pomidora i posypaną suszonym czosnkiem niedźwiedzim, zrobić z nią wegańskie paszteciki z ciasta, lub wykorzystać w innych przepisach. 🙂
Pycha. Już wiem co w przyszłym tygodniu zrobię (bo ten już niestety zaplanowany)
ja też planuję posiłki tydzień do przodu. 🙂
Pasztetowej w zyciu nie jadłam – w ogóle nie przepadałam za tym co mięsne 🙂 Twój “pasztecik” wygląda smacznie a swoim kolorem rzeczywiście przypomina pasztetową 🙂 Ciekawe czy nabrałabym mojego tatę 😉
jest też wędzony smak, więc nie tylko kolor. 🙂
Będę musiała wypróbować przepis 🙂
Pasztetowa to był jeden z nielicznych produktów mięsnych, który lubiłam w dzieciństwie, ale nie jadłam zbyt często, bo rodzice na szczęście wiedzieli, że to syf 😀
😀 wszyscy wiedzieli, ale jak dziecko chciało tylko pasztecik jeść, to co mieli robić 😀 Czasami kupowali 😀
U mnie nie była to aż taka miłość, żeby prosić o pasztecik 😛 Jak w domu był to jadłam, ale specjalnych zamówień u taty na pasztet nigdy nie składałam 😀
😀 Ja byłam niejadkiem jako dziecko. Głównie kanapki z pasztetową i czekolada, jak miałam zjeść makaron z sosem grzybowym to płakałam nad talerzem. 😀 A pierogi ruskie, albo z kapustą i grzybami? Fuj! Tylko na słodko, albo z … mięsem i okraszone cebulą. 🙂
Pasztetowa z tofu? Jeszcze takich przysmaków nie próbowałam. Oj, ale coś sądzę, że by mi zasmakowało, bo już sam widok sprawia, że ma się na nią ochotę. Znakomity dodatek do kanapeczek. Pozdrawiam 🙂
😀 To tylko potwierdza teorię, że z tofu da się zrobić wszystko 😀 Albo inaczej: wszystko da się zweganizować 😀
Źle kojarzy mi się zwykła pasztetowa,ale ta wygląda wyjątkowo obiecująco! 😀
Pasztetowe mają już to do siebie, że wszystkim kojarzą się źle 😀 Dlatego ją nie dosyć, że zweganizowałam, to jeszcze można powiedzieć uzdrowiłam 🙂
Aż dwa razy czytałam tytuł posta, bo mi się wierzyć nie chciało 😀
Uwielbiam pasty z tofu! Ta kusi 🙂
w takim razie musisz kiedyś spróbować 🙂
http://img.sadistic.pl/pics/ad1271448569.jpg
hahahaha od razu widać, co Olga ogląda 😀
Ooo też pamiętamy jak babcia robiła nam kanapki z pasztetową, pomidorkiem i ogórkiem kiszonym 😀
“oszukanej” pasztetowej jeszcze nie miałyśmy okazji próbować 😀
Jest bardzo dobra, no i jedząc mamy świadomość, że ma też dobry skład 🙂
Bardzo ciekawy przepis 🙂
a jaki smaczny 🙂